Wpisy archiwalne w kategorii
>100
Dystans całkowity: | 12145.28 km (w terenie 1338.00 km; 11.02%) |
Czas w ruchu: | 578:09 |
Średnia prędkość: | 21.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.40 km/h |
Suma podjazdów: | 1650 m |
Liczba aktywności: | 94 |
Średnio na aktywność: | 129.21 km i 6h 09m |
Więcej statystyk |
Dzień 9: okuninka-biala podlaska
Niedziela, 17 lipca 2011 | dodano:17.07.2011Kategoria >100, sciana wschodnia
Km: | 105.44 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:43 | km/h: | 22.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
cieszanow-swidniki
Czwartek, 14 lipca 2011 | dodano:14.07.2011Kategoria >100, sciana wschodnia
Km: | 114.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:18 | km/h: | 21.62 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
ustrzyki gorne - przemysl
Wtorek, 12 lipca 2011 | dodano:12.07.2011Kategoria >100, sciana wschodnia
Km: | 127.08 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 06:31 | km/h: | 19.50 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
tak jakoś wyszło 150 ;)
Czwartek, 23 czerwca 2011 | dodano:23.06.2011Kategoria >100
Km: | 150.11 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 06:56 | km/h: | 21.65 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
Wyszedłem z domu o 9tej i wróciłem o .... 19stej :) W sumie to pokręciłem się trochę w okolicach Torunia z Polssonem, a potem śmignałem na Zamek Bierzgłowski i jakoś tak wyszło 150 km, najdłuższa wycieczka w tym roku :)
Biesy k. Olsztyna - Grunwald - Wadzyń
Sobota, 4 czerwca 2011 | dodano:05.06.2011Kategoria >100
Km: | 149.03 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 06:47 | km/h: | 21.97 |
Pr. maks.: | 55.20 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
Pobudka 5.50 w sobotę, pora masakryczna, jednak świadomość czekającej na nas przygody dodawała wiatru w żagle. Uzbrojeni w full professional sakwowy eqipment ruszyliśmy osobówką z Torunia do Olsztyna. Jako, że plan km był na ten dzień bardzo ambitny, postanowiliśmy wysiąść na 2 stacje przed Olsztynem (Biesal) i pomknąć do celu nr 1 - Grunwaldu, w którym jak dotąd nigdy nie byłem.
Trzeba przyznać, że Jagiełło miał piękne widoczki na pole bitwy:
Po wygranej bitwie pod Grunwaldem ruszyliśmy w polssonowy fetysz - górki. A konkretnie górę Dylewską - 312 m npm. Podjazd całkiem konkretny i widoczki miodzio, kilkadziesiąt km we wszystkich kierunkach. Na szczycie dostrzegalnia przecipożarowa, na którą niestety betonowy strażak Sam nie chciał nas wpuścić :/
Dalej pomknęliśmy (dosłownie, dłuższymi momentami nawet 30-35 km/h) na Lubawę i Nowe Miasto Lubawskie. Warto nadmienić, że drogi wojewódzkie w tych rejonach są fenomenalnej jakości i o bardzo niewielkim natężeniu ruchu, zupełnie bez tirów. W NML mały popas na Orlenie i ruszyliśmy w dalszą podróż do Wądzynia. W lesie przed Zbicznem strzeliła dętka (po raz pierwszy odkręcałem koło w Specu !!! :D). Biorąc pod uwagę jazdę z pełnymi sakwami bardzo szybka zmiana dętki - 25 minut i dalej w drogę. Niestety te 25 minut wystarczyło na spory ubytek krwi na rzecz lokalnych komarzyc ;)
Do malowniczego ośrodka wypoczynkowego w Wądzyniu dotarliśmy ok. 18stej. Tam czekał już na nas rozpalony grill, kiełbaski, udka i wszelkie inne pyszności :) Cudowna kąpiel w bardzo ciepłym jeziorku, gra w siatkę i tenisa - aż dziwne, że mieliśmy na to siłę po 149 km na bajku :) Szybkie rozstawienie namiotów i padliśmy jak muchy ok. północy, a nasi znajomi - leszcze - wrócili do Torunia, ze względu na to, że cytuję ("nie ma jak się umyć i zdjąć makijażu" - LOL :P).
Trasa:
Trzeba przyznać, że Jagiełło miał piękne widoczki na pole bitwy:
Po wygranej bitwie pod Grunwaldem ruszyliśmy w polssonowy fetysz - górki. A konkretnie górę Dylewską - 312 m npm. Podjazd całkiem konkretny i widoczki miodzio, kilkadziesiąt km we wszystkich kierunkach. Na szczycie dostrzegalnia przecipożarowa, na którą niestety betonowy strażak Sam nie chciał nas wpuścić :/
Dalej pomknęliśmy (dosłownie, dłuższymi momentami nawet 30-35 km/h) na Lubawę i Nowe Miasto Lubawskie. Warto nadmienić, że drogi wojewódzkie w tych rejonach są fenomenalnej jakości i o bardzo niewielkim natężeniu ruchu, zupełnie bez tirów. W NML mały popas na Orlenie i ruszyliśmy w dalszą podróż do Wądzynia. W lesie przed Zbicznem strzeliła dętka (po raz pierwszy odkręcałem koło w Specu !!! :D). Biorąc pod uwagę jazdę z pełnymi sakwami bardzo szybka zmiana dętki - 25 minut i dalej w drogę. Niestety te 25 minut wystarczyło na spory ubytek krwi na rzecz lokalnych komarzyc ;)
Do malowniczego ośrodka wypoczynkowego w Wądzyniu dotarliśmy ok. 18stej. Tam czekał już na nas rozpalony grill, kiełbaski, udka i wszelkie inne pyszności :) Cudowna kąpiel w bardzo ciepłym jeziorku, gra w siatkę i tenisa - aż dziwne, że mieliśmy na to siłę po 149 km na bajku :) Szybkie rozstawienie namiotów i padliśmy jak muchy ok. północy, a nasi znajomi - leszcze - wrócili do Torunia, ze względu na to, że cytuję ("nie ma jak się umyć i zdjąć makijażu" - LOL :P).
Trasa:
Włocławek
Sobota, 28 maja 2011 | dodano:28.05.2011Kategoria >100
Km: | 112.58 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 05:01 | km/h: | 22.44 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
Z chudym 8.15 zbiórka koło CC i świetnym tempem do Włocławka przez poligon, Ciechocinek, Nieszawe. Mały postój na tamie, rundka po podwłocławskich lasach, obiad w maku i pociągiem do Torunia. We Włocławku był avs 23,2 poźniej trochę zleciał przez liczne światła i zatrzymywanki.
Piękna pogoda, świetnie się kręci na nowym sprzęcie, przednie koło spisuje się bardzo dobrze, szybsze rozpędzanie i łątwiejsze utrzymywanie prędkości. Tylko jedna rzecz wkurwia straszliwie - łańcuch niemal ciągle delikatnie "stuka" przy nacisku na pedały. Może to kwestia aby się rozciągnał, ułożył? Nie wiem, jak się nie uspokoi przez 200-300 km to konieczna interwecja w serwisie. Nienawidze jak rower nie jest bezszelestny ;) - pozdrowienia dla małego :)
Piękna pogoda, świetnie się kręci na nowym sprzęcie, przednie koło spisuje się bardzo dobrze, szybsze rozpędzanie i łątwiejsze utrzymywanie prędkości. Tylko jedna rzecz wkurwia straszliwie - łańcuch niemal ciągle delikatnie "stuka" przy nacisku na pedały. Może to kwestia aby się rozciągnał, ułożył? Nie wiem, jak się nie uspokoi przez 200-300 km to konieczna interwecja w serwisie. Nienawidze jak rower nie jest bezszelestny ;) - pozdrowienia dla małego :)
Wadzyn
Sobota, 21 maja 2011 | dodano:21.05.2011Kategoria >100
Km: | 145.99 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 06:43 | km/h: | 21.74 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 21.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
W piękny słoneczny sobotni poranek wraz z Anią, małym i chudym wybraliśmy się do Wądzynia. Trasa mijała bardzo szybko i wesoło, w tamtą stronę wiatr mieliśmy lekko w plecy, jak wracaliśmy to zmienił się front i też mieliśmy w plecy :D Marzenie rowerzysty, to się często nie zdarza.
Po drodze w Mlewie za Kamionkami poczułem tylną amortyzację :/ Pierwszy raz od 17 000 km złapałem dętkę poza Toruniem :) Z pomocą małego błyskawiczna zmiana dętki w tylnym kole. Kilka km później myślałem, że jest jednak jakaś grubsza awaria opony, bo schodziło powietrze. Dopompowałem pompką i dojechaliśmy do Wąbrzeźna. Tam udało się dopaść kompresor, poszedłem na całość i dowaliłem do 3,5. Kupiłem też dętkę CST w sklepie rowerowym koło rynku. Na szczęście okazało się, że zmieniona dętka jakoś cudownie sama się uszczelniła :) i nie było potrzeby zmieniać drugi raz.
W Wąbrzeźnie niestety chudy nas opuścił :((( i pognał przez Kowalewo do Toronto. Mały w lidlu kupił kąpielówki :) i po godzinie byliśmy w Wądzyniu na pomoście. Bary nieczynne, sklepy nieczynne więc szybka kąpiel, foty i rura przez GD do Torunia. Trochę nas zlało po drodze, ale to raczej orzeźwiający deszczyk niż coś poważnego. Jednak rower zdążył się pobrudzić białym szutrem.
Anka zaliczyła pierwszą setkę, a ja wczoraj najfajniejszą wycieczkę w tym roku! Thanks guys - oby takich jak najwięcej!
Highway to heaven! Okolice Kamionek.
Wymiana dętki przypadła akurat na ołtarzu Matki Boskiej w Mlewie - jedyny kawałek równego betonu :)
Thank you Holy Mother for fast tube change! 15 minut i po sprawie.
Kąpiel po 75 km w słoneczny dzień to genialne odświeżenie i regeneracja!
Lans na pomoście ;)
Ułaha rowery trzy! Ułaha górale! Czerwony Spec Anny najpiękniejszy!
Troszkę się Spec u..bał w deszczu na szutrówce przed Golubiem, a kąpielówki jak widać hmmm....... nie wyschły :P
Piękna, żywa zieleń w dolinie Drwęcy:
Trasa:
Po drodze w Mlewie za Kamionkami poczułem tylną amortyzację :/ Pierwszy raz od 17 000 km złapałem dętkę poza Toruniem :) Z pomocą małego błyskawiczna zmiana dętki w tylnym kole. Kilka km później myślałem, że jest jednak jakaś grubsza awaria opony, bo schodziło powietrze. Dopompowałem pompką i dojechaliśmy do Wąbrzeźna. Tam udało się dopaść kompresor, poszedłem na całość i dowaliłem do 3,5. Kupiłem też dętkę CST w sklepie rowerowym koło rynku. Na szczęście okazało się, że zmieniona dętka jakoś cudownie sama się uszczelniła :) i nie było potrzeby zmieniać drugi raz.
W Wąbrzeźnie niestety chudy nas opuścił :((( i pognał przez Kowalewo do Toronto. Mały w lidlu kupił kąpielówki :) i po godzinie byliśmy w Wądzyniu na pomoście. Bary nieczynne, sklepy nieczynne więc szybka kąpiel, foty i rura przez GD do Torunia. Trochę nas zlało po drodze, ale to raczej orzeźwiający deszczyk niż coś poważnego. Jednak rower zdążył się pobrudzić białym szutrem.
Anka zaliczyła pierwszą setkę, a ja wczoraj najfajniejszą wycieczkę w tym roku! Thanks guys - oby takich jak najwięcej!
Highway to heaven! Okolice Kamionek.
Wymiana dętki przypadła akurat na ołtarzu Matki Boskiej w Mlewie - jedyny kawałek równego betonu :)
Thank you Holy Mother for fast tube change! 15 minut i po sprawie.
Kąpiel po 75 km w słoneczny dzień to genialne odświeżenie i regeneracja!
Lans na pomoście ;)
Ułaha rowery trzy! Ułaha górale! Czerwony Spec Anny najpiękniejszy!
Troszkę się Spec u..bał w deszczu na szutrówce przed Golubiem, a kąpielówki jak widać hmmm....... nie wyschły :P
Piękna, żywa zieleń w dolinie Drwęcy:
Trasa:
Moherowy Disneyland: Toruń - Licheń
Sobota, 7 maja 2011 | dodano:07.05.2011Kategoria >100
Km: | 144.73 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 06:26 | km/h: | 22.50 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 17.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
Sobota rano.... budzę się o 6... kurde co jest.... no ale chyba się wczoraj przejadłem wieczorem i jakoś tak niespokojnie spałem. No coż, odpaliłem kompa, sprawdziłem pogodę, PKP i już miałem w głowie plan - aby dziś cokolwiek z jakąkolwiek przyjemnością pojechać trzeba było pojechać z wiatrem. Bo miało wiać od 5 do 9 ms z pólnocy. No więc..... upatrzony i rozważany już od dawna Licheń!
Olo nie miał ochoty, Pol miał robotę - więc ruszyłem z mp3 na uszach.
Pierwsze 25 km w dodatkowych dlugich termoaktiw spodniach, bo było 8 stopni przy wyjeździe. Droga szła szybko i sprawnie, dzięki wklepaniu w GPSa kilku najważniejszych punktów pośrednich praktycznie w ogóle nie musiałem zawracać sobie głowy patrzeniem czy dobrze jadę. Dzięki temu skrotami ominałem m.in Inowrocław, Skulsk i Ślesin.
W Kruszwicy zameldowałem się przy 63 km na liczniku i 2:45 jazdy, o 12stej. Po kolejnych 3h byłem we wcale nie lichym Licheniu. Znaczna część trasy z wiatrem w plecy co znacznie ułątwiało dziś zadanie. Średnia byłaby wyższa, ale nogi trochę bolały po czwartkowym tenisie, miałem też po drodze parę piaskownic terenowych.
Licheń okazał się w sumie taki jak się spodziewałem, pełen przepych, góry złota, piękne ogrody, trawniczki - po prostu jak pałac jakiegoś arabskiego szejka. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby to wszystko powstawało za kasę wiernych, bez wsparcia publicznym groszem. Oczywiście pieniądze z darowizn powinny być OPODATKOWANE!!!
Strzeliłem parę fot, zjadłem pyszny obiad w jakiś domu pielgrzyma :) schabowy, ziemniaczki i surówka + sok za 16 zł - MNIAM! Potem 15 km do Konina. Miasto hmm...... :)) ciężko nazwać to miastem :P przemysł + bloki. Nawet dworzec brzydszy niż w Toruniu, a myślałem że to niemożliwe!
Super sprawna podróż powrotna pociągami TLK z Konina via Kutno do Torunia.
Bez opóźnień - WOW!! :D Brawo Grabarczyk!
Mysia wieża w Kruszwicy, a fota zrobiona przez przemiłą panią z córeczką na spacerze :)
Klasyczne WLKP klimaty czyli....płasko :)
To już Licheń, Stary! :D
Tu wszystko musi być na MEGA WYPASIE - nawet brama na parking!
W tejże miejscowości wszystko ma swoją kapliczkę: parking, bar, dom pielgrzyma, straż pożarna.... catholic madness! :)
Dle tej foty cała ta wyprawa dzisiejsza :P Ciekawe ile kasy jest warte to całe złoto na kopule, którą widać jak się błyszczy już z odległości 15-20 km!
Konin - wymarłe miasto i takiż dworzec:
Kościół w Kutnie - zwiedzanym ekspresowo w 10 minut (wykorzystanie przesiadki na TLKę do Toronto)
Osobliwy słup reklamowy pod tymże kościołem ;)
Grabarczyk - plus numer dwa! Mikroprzedział na trzy rowery, z podglądem z przedziału!
Trasa:
Zaliczonych 7 nowych gmin:
kujpom: Kruszwica, Jeziora Wielkie
wlkp: Skulsk, Ślesin, Kransk, Konin
łódzkie (debiut w województwie): Kutno
Olo nie miał ochoty, Pol miał robotę - więc ruszyłem z mp3 na uszach.
Pierwsze 25 km w dodatkowych dlugich termoaktiw spodniach, bo było 8 stopni przy wyjeździe. Droga szła szybko i sprawnie, dzięki wklepaniu w GPSa kilku najważniejszych punktów pośrednich praktycznie w ogóle nie musiałem zawracać sobie głowy patrzeniem czy dobrze jadę. Dzięki temu skrotami ominałem m.in Inowrocław, Skulsk i Ślesin.
W Kruszwicy zameldowałem się przy 63 km na liczniku i 2:45 jazdy, o 12stej. Po kolejnych 3h byłem we wcale nie lichym Licheniu. Znaczna część trasy z wiatrem w plecy co znacznie ułątwiało dziś zadanie. Średnia byłaby wyższa, ale nogi trochę bolały po czwartkowym tenisie, miałem też po drodze parę piaskownic terenowych.
Licheń okazał się w sumie taki jak się spodziewałem, pełen przepych, góry złota, piękne ogrody, trawniczki - po prostu jak pałac jakiegoś arabskiego szejka. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby to wszystko powstawało za kasę wiernych, bez wsparcia publicznym groszem. Oczywiście pieniądze z darowizn powinny być OPODATKOWANE!!!
Strzeliłem parę fot, zjadłem pyszny obiad w jakiś domu pielgrzyma :) schabowy, ziemniaczki i surówka + sok za 16 zł - MNIAM! Potem 15 km do Konina. Miasto hmm...... :)) ciężko nazwać to miastem :P przemysł + bloki. Nawet dworzec brzydszy niż w Toruniu, a myślałem że to niemożliwe!
Super sprawna podróż powrotna pociągami TLK z Konina via Kutno do Torunia.
Bez opóźnień - WOW!! :D Brawo Grabarczyk!
Mysia wieża w Kruszwicy, a fota zrobiona przez przemiłą panią z córeczką na spacerze :)
Klasyczne WLKP klimaty czyli....płasko :)
To już Licheń, Stary! :D
Tu wszystko musi być na MEGA WYPASIE - nawet brama na parking!
W tejże miejscowości wszystko ma swoją kapliczkę: parking, bar, dom pielgrzyma, straż pożarna.... catholic madness! :)
Dle tej foty cała ta wyprawa dzisiejsza :P Ciekawe ile kasy jest warte to całe złoto na kopule, którą widać jak się błyszczy już z odległości 15-20 km!
Konin - wymarłe miasto i takiż dworzec:
Kościół w Kutnie - zwiedzanym ekspresowo w 10 minut (wykorzystanie przesiadki na TLKę do Toronto)
Osobliwy słup reklamowy pod tymże kościołem ;)
Grabarczyk - plus numer dwa! Mikroprzedział na trzy rowery, z podglądem z przedziału!
Trasa:
Zaliczonych 7 nowych gmin:
kujpom: Kruszwica, Jeziora Wielkie
wlkp: Skulsk, Ślesin, Kransk, Konin
łódzkie (debiut w województwie): Kutno
miało być MTB Zbiczno, a wyszła najdluższa wycieczka w tym roku - 145 km :))
Sobota, 30 kwietnia 2011 | dodano:30.04.2011Kategoria >100, MTB
Km: | 145.47 | Km teren: | 45.00 | Czas: | 06:46 | km/h: | 21.50 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 17.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
MTB Zbiczno:
miejsce: 54 / 61 startujących
dystans: 36.08 km
avs: 23.50 km/h
W słoneczny poranek wbiłem w pociąg do Jabłonowa, przed 11 byłem na miejscu. 25 km z małymi przygodami do Zbiczna (zgubiony bidon na wertepach w lesie ://). Na miejscu szybko i sprawnie zapisy, a także niemałe zdziwienie - mały z Anią :)
Trasa szybka, rekordowa średnia jak dotąd w wyścigach. Na niewiele się to zdało, ponieważ rywale znacznie mocniejsi ode mnie. Tereny przepiękne, pojezierze brodnickie rządzi! Było kilka podjazdów, jednak nieporównywalnych do GD czy Bydzi. Na pierwszych km wyprzedziłem ok 10 osób, później jakiś czas śmigałem z gościem ze Zbiczna. Na podjazdach przed lasem odjechałem na 300-400 m, ale w lesie przed asfaltem mnie dopadł :) Końcowe 10 km asfalt, szybkie tempo, v max 46,7 km/h.
Tuż po mecie przepyszny obiad regeneracyjny, 3 dania plus warzywa, sałatki, ciasto itd. - wypas! A potem sobie ubzdurałem, że w 3h dojadę ze Zbiczna do Torunia ;) aby zdążyć na GP na 19. Pogubiłem się deczko w okolicach GD, w okolicach 100km nogi już mocno zaczęły dawać się we znaki. Całe szczęście, że większość trasy miałem z wiatrem. Na 20.30 zjechałem do domu. Zmęczony, ale bardzo zadowolony z aktywnie spędzonego 1 dnia majóweczki :)
145,47 km załapało się na miejsce 10. w moim TOP wszech czasów, a dzięki tej wycieczce kwiecień 2011 wyszedł w miarę przyzwoicie. Co nie zmienia faktu, że wciąż nie zrobiłem jeszcze tysiaka w tym roku (sic!).
Foty:
Cała stawka na linii startu w kadrze, na pierwszym planie tubylec na rowerze typu URAL, jak się potem okazało niepozorny nastolatek przyjechał na metę tuż przede mną....
Przed startem, razem z małym (maciek998 na BS):
Parę minut po przekroczeniu linii mety, zmęczeni ale zadowoleni:
Mega wypasiony, przepyszny obiadek:
miejsce: 54 / 61 startujących
dystans: 36.08 km
avs: 23.50 km/h
W słoneczny poranek wbiłem w pociąg do Jabłonowa, przed 11 byłem na miejscu. 25 km z małymi przygodami do Zbiczna (zgubiony bidon na wertepach w lesie ://). Na miejscu szybko i sprawnie zapisy, a także niemałe zdziwienie - mały z Anią :)
Trasa szybka, rekordowa średnia jak dotąd w wyścigach. Na niewiele się to zdało, ponieważ rywale znacznie mocniejsi ode mnie. Tereny przepiękne, pojezierze brodnickie rządzi! Było kilka podjazdów, jednak nieporównywalnych do GD czy Bydzi. Na pierwszych km wyprzedziłem ok 10 osób, później jakiś czas śmigałem z gościem ze Zbiczna. Na podjazdach przed lasem odjechałem na 300-400 m, ale w lesie przed asfaltem mnie dopadł :) Końcowe 10 km asfalt, szybkie tempo, v max 46,7 km/h.
Tuż po mecie przepyszny obiad regeneracyjny, 3 dania plus warzywa, sałatki, ciasto itd. - wypas! A potem sobie ubzdurałem, że w 3h dojadę ze Zbiczna do Torunia ;) aby zdążyć na GP na 19. Pogubiłem się deczko w okolicach GD, w okolicach 100km nogi już mocno zaczęły dawać się we znaki. Całe szczęście, że większość trasy miałem z wiatrem. Na 20.30 zjechałem do domu. Zmęczony, ale bardzo zadowolony z aktywnie spędzonego 1 dnia majóweczki :)
145,47 km załapało się na miejsce 10. w moim TOP wszech czasów, a dzięki tej wycieczce kwiecień 2011 wyszedł w miarę przyzwoicie. Co nie zmienia faktu, że wciąż nie zrobiłem jeszcze tysiaka w tym roku (sic!).
Foty:
Cała stawka na linii startu w kadrze, na pierwszym planie tubylec na rowerze typu URAL, jak się potem okazało niepozorny nastolatek przyjechał na metę tuż przede mną....
Przed startem, razem z małym (maciek998 na BS):
Parę minut po przekroczeniu linii mety, zmęczeni ale zadowoleni:
Mega wypasiony, przepyszny obiadek:
Torun - Bydgoszcz - Torun (otwarcie sezonu wiosennego)
Niedziela, 13 marca 2011 | dodano:13.03.2011Kategoria >100
Km: | 115.49 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 06:12 | km/h: | 18.63 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
Wyjazd o 10 z Asią, moją wspaniałą bohaterką i jak się okazało torpedą rowerową! w tempie 19.8 zrobiliśmy 57 km z Torunia do Bydgoszczy Wschód - BRAWO! :)
Miejscami miałem problemy aby za Nią nadążyć, na płaskich asfaltach włączała TURBO i cisnęła 26-27 km/h! :)
W Bydzi urodzinowy Polsson zrobił nam mega surprise, docierając tam w 1h 30min, ze średnią 28 km/h - respect! wyjeżdżał z domu jak ja z Asią byliśmy w Skłudzewie :)
Powrót przez Puszczę Bydgoską, miejscami nie było łatwo, jakieś 10 km hardcoru po grząskim błocie - szczegóły i fota na blogu u Polssona. W takich warunkach jeszcze nie jeźziłem! Po 90 km odcieło mi prąd, dlatego też konieczna była wizyta w gospodzie pod Cierpicami, gdzie żurek w chlebku postawił mnie na nogi :)
fotorelacja:
Skłudzewo - Joanna jak zawsze pełna uśmiechu i wigoru :)
PowerTom :)
droga rowerowa? oj, nie bardziej droga konna!
fajna nowa ścieżka rowerowa, na większości trasy z Dąbrowy Chełmińskiej do Ostromecka
Brzydgoszcz zdobyta! :D
Miejscami miałem problemy aby za Nią nadążyć, na płaskich asfaltach włączała TURBO i cisnęła 26-27 km/h! :)
W Bydzi urodzinowy Polsson zrobił nam mega surprise, docierając tam w 1h 30min, ze średnią 28 km/h - respect! wyjeżdżał z domu jak ja z Asią byliśmy w Skłudzewie :)
Powrót przez Puszczę Bydgoską, miejscami nie było łatwo, jakieś 10 km hardcoru po grząskim błocie - szczegóły i fota na blogu u Polssona. W takich warunkach jeszcze nie jeźziłem! Po 90 km odcieło mi prąd, dlatego też konieczna była wizyta w gospodzie pod Cierpicami, gdzie żurek w chlebku postawił mnie na nogi :)
fotorelacja:
Skłudzewo - Joanna jak zawsze pełna uśmiechu i wigoru :)
PowerTom :)
droga rowerowa? oj, nie bardziej droga konna!
fajna nowa ścieżka rowerowa, na większości trasy z Dąbrowy Chełmińskiej do Ostromecka
Brzydgoszcz zdobyta! :D