Gminobranie pomorskie cz.1: Malbork - Krynica Morska
Sobota, 19 lipca 2014 | dodano:20.07.2014Kategoria >100
Km: | 104.53 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:32 | km/h: | 18.89 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
Ryjewo - Biała Góra - Miłoradz - Lichnowy - Nowy Staw - Malbork - Sztum - Ryjewo
Sobota, 12 lipca 2014 | dodano:12.07.2014Kategoria 50 - 100
Km: | 94.74 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 03:46 | km/h: | 25.15 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Scott AFD 309 |
Nie zrażając się fatalnymi prognozami wrzuciłem szosę do auta i pojechałem zdobywać gminy na Pomorzu. Plan minimalny udało się zrealizować - 8 gmin, pierwsze 1,5 h z lekko siąpiacym deszczem, kolejna 1h z ostrym opadem, osuszanie w McDonladzie w Malborku i na szczęście już bez deszczu powrót do Ryjewa.
Średnia 25 spoko jak na ten deszcz i fatalnych 10-15 km fatalnych asfaltów na północ od Ryjewa, a potem jeszcze 2 km bruku w Lichnówkach.
Trasa:
Fotki jedynie z pierwszej części wycieczki, bo potem nie było sensu stawać.
Wisełka widziana z wału we wsi Rudniki:
Ujście rzeki Nogat do Wisły:
Śluza na rzece Nogat w Białej Górze:
Powitanie we wsi Piekło:
To musiał być fajny pub......
Średnia 25 spoko jak na ten deszcz i fatalnych 10-15 km fatalnych asfaltów na północ od Ryjewa, a potem jeszcze 2 km bruku w Lichnówkach.
Trasa:
Fotki jedynie z pierwszej części wycieczki, bo potem nie było sensu stawać.
Wisełka widziana z wału we wsi Rudniki:
Ujście rzeki Nogat do Wisły:
Śluza na rzece Nogat w Białej Górze:
Powitanie we wsi Piekło:
To musiał być fajny pub......
Half Ironman - rower - Susz
Sobota, 5 lipca 2014 | dodano:06.07.2014Kategoria 50 - 100
Km: | 89.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:22 | km/h: | 26.60 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Scott AFD 309 |
Gdy emocje już opadną jak po wielkie bitwie kurz.......
Garść liczb: Po pływaniu byłem przedostatni, 294/295. Na rowerze wyprzedziłem 3 kolesi i byłem 287 na 291. Na trasie biegowej udało się poprawić pozycję o kilka oczek i skończyłem na 277 / 286 zawodników którzy ukończyli zawody.
No ale..... nie miejsce było najważniejsze w dniu dzisiejszym, ale walka z samym sobą o to, aby w ogóle je ukończyć - to był cel sam w sobie. Do Susza pojechałem wczoraj, aby na spokojnie odebrać pakiet startowy i wstawić rower do strefy zmian. Przygody zaczęły się już po dotarciu na teren zawodów - w całym zamieszaniu byłem tak genialny, że .......zatrzasnąłem kluczyki do auta ;/ Na szczęście z pomocą miłego starszego Pana, który nieopodal miał dobrze wyposażony garaż, oraz kilku chłopaków z obsługi technicznej zawodów udało się włamać do samochodu i wyciągnąć kluczyki złowione "na wędkę" przez odchylone śrubokrętem drzwi auta. Chłopaki dzielnie mnie dziś dopingowali na trasie - wielkie dzięki i pozdro!!! Później było już spokojniej - zakupy, pasta party (pyszny makaron w 3 wersjach smakowych!) i meldunek w Agroturystyce koło Prabut (20 min autem od terenu zawodów). Co prawda zasnąłem szybko (22.30), ale obudziłem się też wcześnie bo ok. 4. Stres, stres, stres. Budzik był nastawiony na 7, ale do tejże godziny pospałem może z 15 minut. Na terenie zawodów byłem ok. 7.30. Od rana paliło słońce zwiastujące, że będzie hardcore na trasie. Niemiłosiernie dłużący się czas do godziny startu 9.00 uprzyjemniały rozmowy i żarty poznanym kolegą z Wrocławia, który także debiutował w triathlonie. Parę min przed 9 - wejście do wody i jeden wielki sajgon. Zawodnicy nie chcąc tracić sił uczepili się wszyscy pomostu, a że startujących było 350, to wyglądało to komicznie, ludzie wisieli na sobie Huk startera i jazda! Na początku oczywiście wielka "pralka", ale trzymałem się końca stawki zgodnie z planem Na najdalszej boi czas 22 minuty - myślę "spoko", bez problemy zdążę w 1h. Trasa powrotna była pod wiatr i okazało się, że dopłynąłem moją cieniutką technicznie żabką na 5 minut przed upłynięciem limitu. Wyjście z wody - uczucie szczęścia (zdążyłem! ukończę te zawody!) zmieszane z kosmicznymi zawrotami głowy, które na szczęście po kilku minutach minęły. Przebranie w strój kolarski i jazda. W sumie plan na rower był taki, aby zrobić go z umiarkowanym wydatkiem sił, starałem się trzymać średnią ok. 27 km/h. Wiało silnie z południa, przez co ok. 10 km było z wiatrem i tyleż samo pod wiatr. Nie lubię żeli czy batonów energetycznych, więc planowo i w równych odstępach czasowych "ładowałem" się bułkami z szynką i batonami musli. Żołądek pracował OK (w przeciwieństwie do poranka - chyba efekt "reise fieber" ), no i udało się m/w zgodnie z planem zrobić trasę rowerową w 3,5 h. Większość trasy to bardzo dobre asfalty, ale także 1,5 km bruku w centrum Susza. Jazda 90 km odbywała się na 4 rundach po 22,5 km. Doping kibiców był FANTASTYCZNY, dodawali sił we wszystkich wioskach i osadach, piszczeli z wuwuzeli grali na grzechotkach i nie szczędzili gardeł. Doping był jeszcze lepszy (i jeszcze skuteczniejszy) na trasie biegowej wokół CUDOWNEGO jeziora Suskiego. Ostatnią pętlę rowerową zrobiłem nieco odpuszczając (ale i tak dało radę wyprzedzić kilku zawodników którzy opadali z sił), po to aby zacząć z werwą bieganie. Szybka przebiórka i ruszam na 1 kółko wokół jeziora (3 pętle po 7 km). Trasa "niestety" była wzbogacona pętelką po starówce (stromy podbieg, kostka brukowa). Pierwsze kółko tempem ok. 6 - 6.30 / km. Z czasem, z kilometra na kilometr ból w udach był coraz większy i tempo siadało do m/w 7.00 min/km. Ponad 30 stopniowy upał też robił swoje, całe szczęście że zamocowane były kurtyny wodne które doskonale schładzały (na parę minut ). Kibice byli fantastyczni, zarówno uczniowie miejscowych szkół, wolontariusze, jak i starsze pokolenie - np. organizujące oblewanie zawodników z przydomowych ogrodowych węży Gdyby nie te różne sposoby na schładzanie i polewanie się wodą z kubeczków na każdym możliwym pkt bufetowym nie wiem czy dałoby radę dotrzeć do mety. Przez całą trasę biegową miałem wielką nadzieję, na to, że uda się złamać 7h. Na koniec okazało się, że o 32 sec udało się złamać 6:50. Za metą czekał Paweł z Pauliną. Pewnie musieli mieć ze mnie niezłą bekę bo zapewne miałem wzrok szaleńca i gadałem nieskładnie przez kilkanaście minut po wpadnięciu na metę. Half-iron to jest KOSMICZNY wysiłek. Nie jestem w stanie tego porównać do żadnego wysiłku sportowego z jakim miałem do tej pory do czynienia. Szybka kąpiel w jeziorze (ODRODZENIE!!! polecam każdemu po takim wysiłku), posiłek regeneracyjny i w drogę do domu.
Jestem half-ironem! Polecam wszystkim wariatom!
Garść liczb: Po pływaniu byłem przedostatni, 294/295. Na rowerze wyprzedziłem 3 kolesi i byłem 287 na 291. Na trasie biegowej udało się poprawić pozycję o kilka oczek i skończyłem na 277 / 286 zawodników którzy ukończyli zawody.
No ale..... nie miejsce było najważniejsze w dniu dzisiejszym, ale walka z samym sobą o to, aby w ogóle je ukończyć - to był cel sam w sobie. Do Susza pojechałem wczoraj, aby na spokojnie odebrać pakiet startowy i wstawić rower do strefy zmian. Przygody zaczęły się już po dotarciu na teren zawodów - w całym zamieszaniu byłem tak genialny, że .......zatrzasnąłem kluczyki do auta ;/ Na szczęście z pomocą miłego starszego Pana, który nieopodal miał dobrze wyposażony garaż, oraz kilku chłopaków z obsługi technicznej zawodów udało się włamać do samochodu i wyciągnąć kluczyki złowione "na wędkę" przez odchylone śrubokrętem drzwi auta. Chłopaki dzielnie mnie dziś dopingowali na trasie - wielkie dzięki i pozdro!!! Później było już spokojniej - zakupy, pasta party (pyszny makaron w 3 wersjach smakowych!) i meldunek w Agroturystyce koło Prabut (20 min autem od terenu zawodów). Co prawda zasnąłem szybko (22.30), ale obudziłem się też wcześnie bo ok. 4. Stres, stres, stres. Budzik był nastawiony na 7, ale do tejże godziny pospałem może z 15 minut. Na terenie zawodów byłem ok. 7.30. Od rana paliło słońce zwiastujące, że będzie hardcore na trasie. Niemiłosiernie dłużący się czas do godziny startu 9.00 uprzyjemniały rozmowy i żarty poznanym kolegą z Wrocławia, który także debiutował w triathlonie. Parę min przed 9 - wejście do wody i jeden wielki sajgon. Zawodnicy nie chcąc tracić sił uczepili się wszyscy pomostu, a że startujących było 350, to wyglądało to komicznie, ludzie wisieli na sobie Huk startera i jazda! Na początku oczywiście wielka "pralka", ale trzymałem się końca stawki zgodnie z planem Na najdalszej boi czas 22 minuty - myślę "spoko", bez problemy zdążę w 1h. Trasa powrotna była pod wiatr i okazało się, że dopłynąłem moją cieniutką technicznie żabką na 5 minut przed upłynięciem limitu. Wyjście z wody - uczucie szczęścia (zdążyłem! ukończę te zawody!) zmieszane z kosmicznymi zawrotami głowy, które na szczęście po kilku minutach minęły. Przebranie w strój kolarski i jazda. W sumie plan na rower był taki, aby zrobić go z umiarkowanym wydatkiem sił, starałem się trzymać średnią ok. 27 km/h. Wiało silnie z południa, przez co ok. 10 km było z wiatrem i tyleż samo pod wiatr. Nie lubię żeli czy batonów energetycznych, więc planowo i w równych odstępach czasowych "ładowałem" się bułkami z szynką i batonami musli. Żołądek pracował OK (w przeciwieństwie do poranka - chyba efekt "reise fieber" ), no i udało się m/w zgodnie z planem zrobić trasę rowerową w 3,5 h. Większość trasy to bardzo dobre asfalty, ale także 1,5 km bruku w centrum Susza. Jazda 90 km odbywała się na 4 rundach po 22,5 km. Doping kibiców był FANTASTYCZNY, dodawali sił we wszystkich wioskach i osadach, piszczeli z wuwuzeli grali na grzechotkach i nie szczędzili gardeł. Doping był jeszcze lepszy (i jeszcze skuteczniejszy) na trasie biegowej wokół CUDOWNEGO jeziora Suskiego. Ostatnią pętlę rowerową zrobiłem nieco odpuszczając (ale i tak dało radę wyprzedzić kilku zawodników którzy opadali z sił), po to aby zacząć z werwą bieganie. Szybka przebiórka i ruszam na 1 kółko wokół jeziora (3 pętle po 7 km). Trasa "niestety" była wzbogacona pętelką po starówce (stromy podbieg, kostka brukowa). Pierwsze kółko tempem ok. 6 - 6.30 / km. Z czasem, z kilometra na kilometr ból w udach był coraz większy i tempo siadało do m/w 7.00 min/km. Ponad 30 stopniowy upał też robił swoje, całe szczęście że zamocowane były kurtyny wodne które doskonale schładzały (na parę minut ). Kibice byli fantastyczni, zarówno uczniowie miejscowych szkół, wolontariusze, jak i starsze pokolenie - np. organizujące oblewanie zawodników z przydomowych ogrodowych węży Gdyby nie te różne sposoby na schładzanie i polewanie się wodą z kubeczków na każdym możliwym pkt bufetowym nie wiem czy dałoby radę dotrzeć do mety. Przez całą trasę biegową miałem wielką nadzieję, na to, że uda się złamać 7h. Na koniec okazało się, że o 32 sec udało się złamać 6:50. Za metą czekał Paweł z Pauliną. Pewnie musieli mieć ze mnie niezłą bekę bo zapewne miałem wzrok szaleńca i gadałem nieskładnie przez kilkanaście minut po wpadnięciu na metę. Half-iron to jest KOSMICZNY wysiłek. Nie jestem w stanie tego porównać do żadnego wysiłku sportowego z jakim miałem do tej pory do czynienia. Szybka kąpiel w jeziorze (ODRODZENIE!!! polecam każdemu po takim wysiłku), posiłek regeneracyjny i w drogę do domu.
Jestem half-ironem! Polecam wszystkim wariatom!
Suwalszczyzna&Warmia dzien 6: Żytowo k. Lidzbarka Warm. - Olsztyn
Wtorek, 24 czerwca 2014 | dodano:25.06.2014Kategoria 50 - 100
Km: | 79.80 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 04:49 | km/h: | 16.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
Suwalszczyzna&Warmia dzien 5: jez. Mamry - Żytowo k. Lidzbarka Warm.
Poniedziałek, 23 czerwca 2014 | dodano:25.06.2014Kategoria 50 - 100
Km: | 98.16 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 06:07 | km/h: | 16.05 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
Suwalszczyzna&Warmia dzien 4: jez. Gołdap - jez. Mamry
Niedziela, 22 czerwca 2014 | dodano:25.06.2014Kategoria 50 - 100
Km: | 92.77 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 05:31 | km/h: | 16.82 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
Suwalszczyzna&Warmia dzien 3: jez. Hańcza - jez. Gołdap
Sobota, 21 czerwca 2014 | dodano:25.06.2014Kategoria 50 - 100
Km: | 76.44 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 05:04 | km/h: | 15.09 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
Suwalszczyzna&Warmia dzien 2: jez. Wigry - jez. Hańcza
Piątek, 20 czerwca 2014 | dodano:25.06.2014Kategoria >100
Km: | 100.18 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 06:18 | km/h: | 15.90 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
Suwalszczyzna&Warmia dzien 1: Ełk - jez. Wigry
Czwartek, 19 czerwca 2014 | dodano:25.06.2014Kategoria 50 - 100
Km: | 79.77 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 04:23 | km/h: | 18.20 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
50 km szoska (trasa na Unislaw)
Sobota, 14 czerwca 2014 | dodano:17.06.2014Kategoria 50 - 100
Km: | 50.07 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 26.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Scott AFD 309 |