czysta km
Sobota, 21 sierpnia 2010 | dodano:21.08.2010Kategoria >100
Km: | 300.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 14:08 | km/h: | 21.25 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Specialized Hardrock 2010 |
UDAŁO SIĘ !!!
Jedno z największych rowerowych marzeń zrealizowane - kolejny raz udało się przesunąć granicę możliwości organizmu.
Ruszyliśmy o 6.00 spod OBIego w Toruniu, pierwszych kilka godzin to absolutna rewelacja jeśli chodzi o warunki do jazdy. Pierwszą setkę mieliśmy zrobioną o godz. 11.00, za Brodnicą. Średnia: 23,4 km/h. Pojezierze Brodnickie jest przepiękne! Pagórki, jeziora, super klimaty na rower.
Pogoda dopisywała, co prawda było ciepło, ok 25-27 st, jednak wiał dość silny orzeźwiający wiatr z południowego-zachodu, dzięki któremu człowiek się tak nie pocił. Przyjęliśmy taktykę późnego obiadu, każdy miał spore zapasy żarcia. Tak więc powiększony zestaw z Big Mackiem przypadł dopiero na 169 km w Grudziądzu :) około godziny 15.
Po 40 min odpoczynku ruszyliśmy dalej doliną Wisły, niestety pod wiatr i po drodze bardzo podłej jakości. Zaczęliśmy odczuwać trudny wyprawy, a najbardziej nasze tyłki wrażliwe na każdą dziurę po takim dystansie. 200 km pękło w okolicach Świecia około 18, tak więc trzymaliśmy bardzo dobry czas - pod tym względem wszystko szło po naszej myśli.
Miałem pierwszy kryzys koło Gruczna, zmęczenie, znużenie robiło się coraz silniejsze. Na szczęście wyśmienite batonik Nestle Fitness + energetyk Bullit postawiły mnie na nogi :) i do Bydgoszczy jechało mi się już znacznie lepiej.
Po drodze mega podjazd w Trzęsaczu, który na pewno ma więcej niż 10% nachylenia jak sugeruje znak drogowy.
Hotdog w Fordonie na Orlenie przy 240 km i rura do Złej Wsi wielkiej krajową 80tką. W weekendy wieczorami jest na niej bardzo niewielki ruch i jedzie się pięknie równym poboczem. Kawa na Shellu w ZWW i 254 km na liczniku. Jeszcze 46 km.... ruszyliśmy przez Łążyn do Łubianki. Między Łubianką a Ostaszewem zaczął się kolejny kryzys (m/w przy 275 km). No ale to już tak niewiele od celu, że choćby stojąc na pedałach i pedałując z przerwami tak czy siak było wiadomo że uda się trzasnąć te upragnione 300 km :)
W Ostaszewie pożegnaliśmy polssona, który pocisnął 1-ką do domu. My z Olkiem potrzebowaliśmy paru dodatkowych km, więc przez Grębocin wjechaliśmy do Torunia.
Pod blokiem zabrakło mi 400 m, więc jeszcze 1 okrążenie wokół osiedla :)
Fajnie się bije rekordy, jednak znacznie większy fun jest z wypraw rozsądnych pod względem km (100-150), a najlepiej wielodniowych w nowe rejony kraju i Europy :)
Następne wyzwanie - Tallin 2011 !!
Jedno z największych rowerowych marzeń zrealizowane - kolejny raz udało się przesunąć granicę możliwości organizmu.
Ruszyliśmy o 6.00 spod OBIego w Toruniu, pierwszych kilka godzin to absolutna rewelacja jeśli chodzi o warunki do jazdy. Pierwszą setkę mieliśmy zrobioną o godz. 11.00, za Brodnicą. Średnia: 23,4 km/h. Pojezierze Brodnickie jest przepiękne! Pagórki, jeziora, super klimaty na rower.
Pogoda dopisywała, co prawda było ciepło, ok 25-27 st, jednak wiał dość silny orzeźwiający wiatr z południowego-zachodu, dzięki któremu człowiek się tak nie pocił. Przyjęliśmy taktykę późnego obiadu, każdy miał spore zapasy żarcia. Tak więc powiększony zestaw z Big Mackiem przypadł dopiero na 169 km w Grudziądzu :) około godziny 15.
Po 40 min odpoczynku ruszyliśmy dalej doliną Wisły, niestety pod wiatr i po drodze bardzo podłej jakości. Zaczęliśmy odczuwać trudny wyprawy, a najbardziej nasze tyłki wrażliwe na każdą dziurę po takim dystansie. 200 km pękło w okolicach Świecia około 18, tak więc trzymaliśmy bardzo dobry czas - pod tym względem wszystko szło po naszej myśli.
Miałem pierwszy kryzys koło Gruczna, zmęczenie, znużenie robiło się coraz silniejsze. Na szczęście wyśmienite batonik Nestle Fitness + energetyk Bullit postawiły mnie na nogi :) i do Bydgoszczy jechało mi się już znacznie lepiej.
Po drodze mega podjazd w Trzęsaczu, który na pewno ma więcej niż 10% nachylenia jak sugeruje znak drogowy.
Hotdog w Fordonie na Orlenie przy 240 km i rura do Złej Wsi wielkiej krajową 80tką. W weekendy wieczorami jest na niej bardzo niewielki ruch i jedzie się pięknie równym poboczem. Kawa na Shellu w ZWW i 254 km na liczniku. Jeszcze 46 km.... ruszyliśmy przez Łążyn do Łubianki. Między Łubianką a Ostaszewem zaczął się kolejny kryzys (m/w przy 275 km). No ale to już tak niewiele od celu, że choćby stojąc na pedałach i pedałując z przerwami tak czy siak było wiadomo że uda się trzasnąć te upragnione 300 km :)
W Ostaszewie pożegnaliśmy polssona, który pocisnął 1-ką do domu. My z Olkiem potrzebowaliśmy paru dodatkowych km, więc przez Grębocin wjechaliśmy do Torunia.
Pod blokiem zabrakło mi 400 m, więc jeszcze 1 okrążenie wokół osiedla :)
Fajnie się bije rekordy, jednak znacznie większy fun jest z wypraw rozsądnych pod względem km (100-150), a najlepiej wielodniowych w nowe rejony kraju i Europy :)
Następne wyzwanie - Tallin 2011 !!