Trasa: Toruń - Barbarka
Poniedziałek, 4 czerwca 2007 | dodano:04.06.2007Kategoria 50 - 100
Km: | 60.19 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 03:07 | km/h: | 19.31 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Trasa: Toruń - Barbarka - Olek - Rożankowo - Pigża - Brąchnowo - Brąchnówko - Borowina - Chełmża - Pluskowęsy - Mirakowo - Morczyny - Folząg - Gostkowo - Tylice - Zakrzewko - Papowo Toruńskie - Toruń.
Ja to jednak jestem walniety ;) godzina 17.30, pogoda niepewna - pochmurno, na szczescie dosc cieplo. Wiec sobie pomyslalem - czas zaliczyc Chelmze na bajku :) Najpierw pobladzilem troche na Barbarce - w koncu nie jestem w tamtych okolicach takim ekspertem jak Polsson :) - potem juz bez wiekszych klopotow Rozankowo, Pigza, Brachnowo i ....... zaczelo sie. Mianowicie zaczelo padac, a potem lac... schowalem sie pod drzewko i tak czekalem, czekalem a tu ciagle pada - no i co tam, walic pogode, jade dalej :) Tym weselej ze ostatnio zdjalem blotniki.... A bylem w krotkich spodenkach i tshircie, a na tym cienka bluza. Wystarczylo 10 minut i juz bylem caly mokry, na szczescie pol godzinki i przestalo padac, ciuchy zaczely powoli schnac na mnie :P Przejazd przez Chelmze, a pozniej bardzo ladne widoczki na Jezioro Chelmzynskie (kiedys musze tam skoczyc sie wykapac). Kolejne lekkie bladzenie w Gostkowie - przez co nadrobilem pare kilosow. Mam stara mape :/:/:/ i czasami wychodza takie kwiatki, ze droga gruntowa okazuje sie byc juz super asfaltowka. O 21.00 zajezdzam do domku - i w tym momencie znow zaczyna padac ;)
Caly wypad z 0,5 l wody mineralnej w bidonie i ani jednym batonikiem. Jak wrocilem do chaty bylem glodny jak wilk !!! :)
Ja to jednak jestem walniety ;) godzina 17.30, pogoda niepewna - pochmurno, na szczescie dosc cieplo. Wiec sobie pomyslalem - czas zaliczyc Chelmze na bajku :) Najpierw pobladzilem troche na Barbarce - w koncu nie jestem w tamtych okolicach takim ekspertem jak Polsson :) - potem juz bez wiekszych klopotow Rozankowo, Pigza, Brachnowo i ....... zaczelo sie. Mianowicie zaczelo padac, a potem lac... schowalem sie pod drzewko i tak czekalem, czekalem a tu ciagle pada - no i co tam, walic pogode, jade dalej :) Tym weselej ze ostatnio zdjalem blotniki.... A bylem w krotkich spodenkach i tshircie, a na tym cienka bluza. Wystarczylo 10 minut i juz bylem caly mokry, na szczescie pol godzinki i przestalo padac, ciuchy zaczely powoli schnac na mnie :P Przejazd przez Chelmze, a pozniej bardzo ladne widoczki na Jezioro Chelmzynskie (kiedys musze tam skoczyc sie wykapac). Kolejne lekkie bladzenie w Gostkowie - przez co nadrobilem pare kilosow. Mam stara mape :/:/:/ i czasami wychodza takie kwiatki, ze droga gruntowa okazuje sie byc juz super asfaltowka. O 21.00 zajezdzam do domku - i w tym momencie znow zaczyna padac ;)
Caly wypad z 0,5 l wody mineralnej w bidonie i ani jednym batonikiem. Jak wrocilem do chaty bylem glodny jak wilk !!! :)