Toruń - Włocławek - Gostynin - Krośniewice - Kutno
Sobota, 26 lipca 2014 | dodano:27.07.2014Kategoria >100
Km: | 163.28 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 06:36 | km/h: | 24.74 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Scott AFD 309 |
Wyjazd po gminy w woj. mazowieckim i łódzkim. Do Włocławka nudną, ale przyjemnie pustą dawną "jedynką". 2,5h od ruszeniu z domu jestem w centrum Włocławka. Dalej przeciąłem to jedno z najbrzydszych miast w Polsce i wyleciałem w kierunku na Płock krajówką wzdłuż Wisły. Do tej pory nie miałem okazji jechać tą drogą. Nie ma pobocza, ale ruch nie jest uciążliwy, jedzie się przyjemnie - jedynie zaczyna wkurzać coraz bardziej rosnąca temperatura.
Po drodze zahaczam o przystań wodną z campingiem:
W pewnym miejscu krajówka Włocławek - Płock przebiega kilkanaście metrów od brzegu Wisły:
Początkowo rozważałem zahaczenie o Płock, jednak na pólnocny-zachód od tego miasta mam pewne gminowe braki, więc tak czy siak będę musiał się pojawić jeszcze w tych regionach - np. jadąc z Torunia do Warszawy. W Nowym Duniejowie odbijam na Gostynin. Droga prowadzi praktycznie nieuczęszczaną, bardzo przyjemną i równą jak stół drogą wojewódzką. Przebiega przez leśne tereny Gostynińsko-Włocławskiego Parku Krajobrazowego. Z pewnością warto ten Park jeszcze keidyś spenetrować góralem.
Gostynin okazuje się być całkiem sympatycznym miasteczkiem z uporządkowanym, estetycznym rynko-placem centralnym:
A poza tym mieszkańcy tego miasta także są sympatyczni, np. pani rowerzystka wypoczywająca na tych ławeczkach, która poleciła mi knajpę z bardzo dobrym kebabem. Rozmiar okazał się być XXXL, a ilość mięcha ze 3x taka jak w klasycznym kebabie. Miejsce nazywało się K2 - polecam. Napakowany kaloriami ruszam wojewódzką na Krośniewice, po drodze odbijając na Strzelce (gmina tabliczkowa).
Warto odnotować, że po raz pierwszy wjechałem rowerem do woj. łodzkiego co zostało upamiętnione słitaśną samojebeczką:
I wszystko szło by dalej jak z płatka, wpadała by gmina za gminą w tych płaskich i rolnych terenach gdyby nie nagłe............ PSSSSSSSSSSS....................... strzeliła dętka. Walczyłem blisko pół h, bo jak się okazało nie miałem klucza do zluzowania linki tylnego hamulca i musiałem go zdemontować. Po wymianie była godz. 17:40, a o 18:42 miałem pociąg z Kutna. Niewiadomą była ilość km jakie mi pozostały. Szacowałem, że ok. 20-25, co opierałem na przekoaniu, że z Krośniewic do Kutna będzie ok. 10. Jakie było moje zdziwienie, gdy się okazało, że na krajowej 2ce na wylocie z Krośniewic ukazała się tabliczka "Kutno 17". Włączyłem 5ty bieg, ale i tak nie za bardzo wierzyłem, że się uda, więc myślami już rozważałem co tam by jeszcze można zdobyć w ok. Kutna. Na teren dworca wpadłem o 18:45. Patrzę - 100 m przede mną rusza pociąg TLK. Byłem pewien, że to mój. Jakie było zdziwienie, gdy za nim ukazał się kolejny TLK. Zaczynam rajd przełajowy po torach, patrzę na tabliczki - oooo kierunek Piła przez Toruń. CAŁE SZCZĘŚCIE, że miał 6 minut opóźnienia :) Kupuję cholernie drogi bilet - 56 zł za 110 km czyli jakieś 50 gr za km! Autem na gaz kosztuje to 30 gr. Podróż mija bardzo szybko i przyjemnie na rowerowych rozmowach z gościem z Warszawy, który okazuje się być fanem downhillu i pracuje w salonie Scotta. Jechał do znajomych do 3miasta poszaleć po TPK.
Bilans gmin: +8
A poza tym wyszła moja najdłuższa jak dotąd wycieczka szosówką :)
Po drodze zahaczam o przystań wodną z campingiem:
W pewnym miejscu krajówka Włocławek - Płock przebiega kilkanaście metrów od brzegu Wisły:
Początkowo rozważałem zahaczenie o Płock, jednak na pólnocny-zachód od tego miasta mam pewne gminowe braki, więc tak czy siak będę musiał się pojawić jeszcze w tych regionach - np. jadąc z Torunia do Warszawy. W Nowym Duniejowie odbijam na Gostynin. Droga prowadzi praktycznie nieuczęszczaną, bardzo przyjemną i równą jak stół drogą wojewódzką. Przebiega przez leśne tereny Gostynińsko-Włocławskiego Parku Krajobrazowego. Z pewnością warto ten Park jeszcze keidyś spenetrować góralem.
Gostynin okazuje się być całkiem sympatycznym miasteczkiem z uporządkowanym, estetycznym rynko-placem centralnym:
A poza tym mieszkańcy tego miasta także są sympatyczni, np. pani rowerzystka wypoczywająca na tych ławeczkach, która poleciła mi knajpę z bardzo dobrym kebabem. Rozmiar okazał się być XXXL, a ilość mięcha ze 3x taka jak w klasycznym kebabie. Miejsce nazywało się K2 - polecam. Napakowany kaloriami ruszam wojewódzką na Krośniewice, po drodze odbijając na Strzelce (gmina tabliczkowa).
Warto odnotować, że po raz pierwszy wjechałem rowerem do woj. łodzkiego co zostało upamiętnione słitaśną samojebeczką:
I wszystko szło by dalej jak z płatka, wpadała by gmina za gminą w tych płaskich i rolnych terenach gdyby nie nagłe............ PSSSSSSSSSSS....................... strzeliła dętka. Walczyłem blisko pół h, bo jak się okazało nie miałem klucza do zluzowania linki tylnego hamulca i musiałem go zdemontować. Po wymianie była godz. 17:40, a o 18:42 miałem pociąg z Kutna. Niewiadomą była ilość km jakie mi pozostały. Szacowałem, że ok. 20-25, co opierałem na przekoaniu, że z Krośniewic do Kutna będzie ok. 10. Jakie było moje zdziwienie, gdy się okazało, że na krajowej 2ce na wylocie z Krośniewic ukazała się tabliczka "Kutno 17". Włączyłem 5ty bieg, ale i tak nie za bardzo wierzyłem, że się uda, więc myślami już rozważałem co tam by jeszcze można zdobyć w ok. Kutna. Na teren dworca wpadłem o 18:45. Patrzę - 100 m przede mną rusza pociąg TLK. Byłem pewien, że to mój. Jakie było zdziwienie, gdy za nim ukazał się kolejny TLK. Zaczynam rajd przełajowy po torach, patrzę na tabliczki - oooo kierunek Piła przez Toruń. CAŁE SZCZĘŚCIE, że miał 6 minut opóźnienia :) Kupuję cholernie drogi bilet - 56 zł za 110 km czyli jakieś 50 gr za km! Autem na gaz kosztuje to 30 gr. Podróż mija bardzo szybko i przyjemnie na rowerowych rozmowach z gościem z Warszawy, który okazuje się być fanem downhillu i pracuje w salonie Scotta. Jechał do znajomych do 3miasta poszaleć po TPK.
Bilans gmin: +8
A poza tym wyszła moja najdłuższa jak dotąd wycieczka szosówką :)